Na północnym wschodzie Tajlandii uruchomiono pierwszą w tym kraju pływającą farmę słoneczną złożona z 144 tys. paneli PV, która ma generować 45 MW. To pierwszy krok w planowanej redukcji uzależnienia Tajlandii od paliw kopalnych i rozbudowie infrastruktury energii odnawialnej. Według prognoz Bangkok - stolica Tajlandii - do 2050 roku znajdzie się pod wodą.
Ułożono na powierzchni zbiornika tamy Sirindhorn w sumie ponad 144 tys. pływających paneli fotowoltaicznych. Farma znajduje się w prowincji Ubon Ratchathani przy granicy z Laosem. Uruchomiona w październiku farma słoneczna rozciąga się na powierzchni 121 hektarów.
Singapurska telewizja CNA podała, że pływająca elektrownia słoneczna ma generować 45 MW i pracować w systemie hybrydowym z działającą już wcześniej hydroelektrownią, z którą dzieli linie przesyłowe. Uzyskana energia ma być przesyłana do trzech okolicznych prowincji Tajlandia. Istniejąca już wcześniej elektrownia wodna ma moc 36 MW.
Pływającą farmę wybudowało konsorcjum, w którego skład wchodzi przedsiębiorstwo B. Grimm Power z siedzibą w Bangkoku i chińska państwowa korporacja China Energy.
EGAT - tajlandzki urząd regulujący produkcję elektryczności, określa całą konstrukcję jako największą, hybrydową elektrownię słoneczno-wodną na świecie.
Władze zapowiedziały, że w ciągu następnych 16 lat wybudowanych zostanie 8 kolejnych pływających farm fotowoltaicznych na zbiornikach w całej Tajlandii - wtedy hybrydowe elektrownie osiągną moc ok. 2,7 tys. MW.
Jak podał CNA, sektor energetyczny w Tajlandii jest odpowiedzialny za emisję 3/4 dwutlenku węgla produkowanego w tym kraju. Przez dziesięciolecia Tajlandia, mimo posiadanych ogromnych energetycznych możliwości związanych z słońcem czy wiatrem był uzależniony od energii z gazu ziemnego. Do tego około 20% energii elektrycznej jest wytwarzana w elektrowniach węglowych.
Tajlandia deklaruje neutralność węglową między 2065 a 2070 rokiem
Na razie poinformowano o planach zamknięcia w przyszłości działających na północy Tajlandii elektrowni opalanych węglem brunatnym. Ma do tego dojść, gdy Tajlandia zbuduje wystarczający potencjał umożliwiający generowanie energii elektrycznej z OZE.
By przeciwdziałać negatywnym skutkom zmian klimatu, 70-milionowa Tajlandia deklaruje redukcję emisji gazów cieplarnianych i neutralność węglową między 2065 a 2070 rokiem. Część ekspertów wskazuje jednak, że to o wiele za mało. Wiele krajów rozwiniętych, a także sąsiednie Laos i Malezja, zapowiedziały, że osiągną neutralność węglową do 2050 roku.
Naukowcy ostrzegają, że żeby uniknąć katastrofalnych skutków ocieplenia klimatu, świat musi ograniczyć emisję gazów cieplarnianych w stopniu gwarantującym, że średni wzrost globalnych temperatur nie przekroczy 1,5 stopnia Celsjusza powyżej poziomu sprzed rewolucji przemysłowej.
Według opublikowanej w 2019 roku prognozy amerykańskiej organizacji Climate Central powodowane wzrostem temperatur podnoszenie się poziomu mórz może doprowadzić do tego, że Bangkok - stolica Tajlandii - do 2050 roku znajdzie się pod wodą.